czwartek, 9 sierpnia 2012

Rozdział 2

2.Wpadka

  ... Mina Elenor nic nie mówiła. Już się przestraszyłam, że nic z naszego wyjazdu nie będzie.
-Aaa!- zaczeła wrzeszczeć El- Ciocia powiedziała, że przez pierwzy miesiąc, będziemy mieszkać razem z nią w domu tego zespołu, bo u niej jest krótki remont. Nie mówiła nic mamie, żebyśmy mogły przyjechać . Więc jak mama będzie dzwoniła to mamy mówić, że jesteśmy u cioci.- wręcz to wykszyczała.
-Czemu tak wrzeszczysz?- spytała nie wiedząc o co chodzi Dan.
-Ciotka powiedziała, jakby nie miała nażeczonego to by któregoś z nich poderwała. Z tego co ciocia powiedziała to są to niezłe ciacha od 18-21 lat- od skakania po pokoju już się zdyszała.
-Wiecie co, mam pomysł. Ignorujmy ich przez przynajmiej tydzień. Jestem ciekawa jak się zachowają.- wypowiedziała swoją złotą myśl Dan.
-Wiecie co, to może wypalić.- wtrąciłam.
-OK!-zgodziła się Elenor.- Dobra do łóżek bo jutro wcześnie wstajemy.
   Wolnym krokiem, każda poszła do swojego królestwa. Po wykonaniu wieczornej toalety, przebrałam się w piżame i położyłam do łózka.
   Nazajutrz wstałam i po porannej toalecie ubrałam się w to, a włosy lekko podkręciłam. Po skończeniu przygotowań wzięłam walizki i poszłam na dół. Dziewczyny już tam były. El miała na sobie to i miała tak jak ja podkręcone lekko włosy, a Danielle miała na sobie to i miała swoją słynną burze loków. Były już gotowe wsiadłyśmy do taksówki i po chwili byliśmy już na lotnisku.
Po otprawie i zapłaceniu za nadbagaż, bo łącznie miałyśmy 12 walizek, siedziałyśmy w samolocie. Po wystartowaniu, każda z nas włożyła sobie słuchawki w uszy i poszła spać.
   -Porosimy wszystkich o zapięcie pasów. Za chwile podchodzimy do lądowania.- ze snu wyrwał mnie głos stewardessy. Spojrałam się siostry, a te z zachwytem wymalowanym na twarzy wgapiały się w okno. Spojrzałam się tem gdzie dziewczyny i zdobayłam się jedynie na ciche:
-Wow!
   Moim oczom ukazały się piękne widoki Londynu. Po bespiecznym wylądowaniu i zabraniu bagaży do czego potrzebny nam był wielki wózek, bo byśmy tego same nie zabrały. Udałyśmy się do holu głównego lotniska. Ja i Danielle zaczełyśmy się rozglądać po lotnisku, Elenor poszła zadzwonićdo cioci, że już jesteśmy. Po 5 min. doszła do nas.
-Ciocia nie mogła przyjechać, bo ma jakieś warzne rzeczy do załatwienia, ale mieli po nas przyjechać ci chłopcy z jej zespołu. Mamy ich rozpoznać po jakimś transparencie z napisem Smith. Ok?- oznajmiła El.
-Dziewczyny patrzcie.- powiedziała cich Dan.
   Odwruciłyśmy się w stronę, gdzie patrzyła Danielle. ''To na pewno oni''- pomyślałam.
-A więc chodzcie- zaproponowałam i razem z dziewczynami zaczęłam ciągnąć wózek z walizkami. Stanełyśmy na przeciwko nich, a oni dopiero nas zauważyli.
-Hej!-powiedziałam nieśmiało-Czy wy jesteście...-niedokączyłam, bo przerwałał mi lokowaty.
-Tak, jesteśmy One Direction i chętnie zrobie sobie z wami zdięcia. Choć czekamy tu na jakieś siostrzenice menadżerki, to jeśli wdały się w jej urode i rozmiary to nawet nie będą dorównały wam do pięt, ślicznotki.-oznajmił głupio się przy tym śmiejąc.
-Dan, trzymaj mnie, bo ja zaraz mu coś zrobie.-oznajmiłam przez zaciśnięte zęby.
Danielle rzuciła bagaże i podbiegła do mnie.
-Spokojnie. Już cicho ciii...- uspokajała mnie.- Lepiej?
Pokiwałam głową na znak, że tak. Odsunełam się od niej i głośno i wyrażnie oznajmiłam tej rozpieszczonej gwiazdeczce, która stoi i nie wie oco chodzi, co teraz o nim myśle. Odwruciłam się do niego:
-Dla twojej wiadomości trenowałam, kiedyś boks i powiem szczerze, że umniem dowalić, a moje piękne siostry trenowały karate i skończyły z czarnym pasem, więc jeśli jeszcze raz obrazisz moją rodzine lub moich przyjaciół to tak cie załatwie, że twoja piękna bużka nie będzie taka piękna. Jasne?-powiedziałam szeroko się uśmiechając.- Jakieś pytania?
-Czy masz chłopak?- powiedział loczek.
-Ogarnij się Harry, bo ja się jej już boje.- powiedział chłopak w bluzce w paski.-Czy wy macie na nazwisko Calder.
   Nareście się jakiś mądry trafił.
-Tak.- Pokiwała głową El.
-Więc jestem Niall- powiedział blondyn- to jest Zayn, to Louis, to Liam, a ten co ledwo uszedł życiem to Harry.- mówiąc pokazywał kolejno ręką.
-Jestem Amy, to Danielle, czyli Dan, a to Elenor, czyli El.- powiedziałam.
-Miło nam.-uśmiechneła się Dan.
-Będziemy tak stać, czy...




  Myśle,że to jest bezndziejne, ale coż opinia należy do was.                                            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz